Zastanawiam się dzisiaj czy wszystkie dzieci tak jak mój Lusiek są takie absorbujące. Ja rzadko kiedy mam czas żeby porządnie ogolić nogi czy wyregulować brwi :-O Jak mały zaśnie to szybko coś sprzątam, gotuję, albo sama przymykam oko. Olek nieustannie żąda mojej obecności. Zabieram go do kuchni, do łazienki, wszędzie gdzie idę, bo inaczej KRZYK i LAMENT na cale osiedle. Jest mi go żal kiedy tak mnie "woła".
Nie potrafi zająć się sam sobą nawet chwilę. Żadne karuzele, stojaczki z przywieszanymi zabawkami, maty nie pomagają. Muszę też być i "bawić" się razem z nim, bo inaczej...j.w. :-O Wiem, że jest jeszcze malutki, ale marze o dniu kiedy będzie już mógł po prostu za mną pójść ;-)
A poza tym że jest pieszczochem i przylepą, to...coraz fajniej i głośniej się śmieje, wsadza wszystko do dzioba i piszczy jak jest zły :-D
Oczywiście nadal niezła z niego pyza - apetycik dopisuje :-)